Wiedziona chęcią testowania sprawności w posługiwaniu się językiem węgierskim oraz poznawania kolejnych regionów Węgier ekipa Członków TTPW wyruszyła w kolejną eskapadę. Tym razem w okolice Szegedu i Makó. Dobrze przybliży to plan wycieczki:


1. 28. kwietnia – Pierwszy postój w Cegléd (zwiedzanie i nocleg),
2. 29. kwietnia – Przejazd przez Nagykőrös (jarmark świąteczny),
3. 29. kwietnia – Szeged (zwiedzanie Bazyliki, zupa rybna w Halászlé Csárda, spacer nad Cisą, jarmark świąteczny),
4. 29. kwietnia do 1. maja – Makó – miasto cebuli (spacer po mieście, architektura Imre Makovecza, kąpielisko Hagymatikum, muzeum Józsefa Attila, zakupy na piacu czyli targowisku),
5. 1. maja – Wypad na trójstyk granic: węgierskiej, rumuńskiej i serbskiej w Kübekháza,
6. 2. maja – Powrót do Tarnowa a w drodze powrotnej zwiedzanie Orosházy.

Miasto Makó, docelowe miejsce naszej wycieczki, położone jest nieopodal znanego nam dobrze Szegedu, na południu Węgier w pobliżu granicy z Rumunią. Choć ma tylko 23,7 tys mieszkańców znane jest na świecie z tego, że stąd pochodzi słynna cebula z Makó o statusie hungarikum. Oferuje również odpoczynek i kąpiele lecznicze w basenach termalnych zwanych Hagymatikum. Mają one status sanatoryjno – uzdrowiskowy. Charakterystycznym elementem obiektu jest unikatowa kopuła w kształcie cebuli, którą zaprojektował Imre Makovecz (1935-2011), światowej sławy architekt organiczny. Podczas spaceru po Makó mogliśmy zachwycać się jeszcze innymi niepowtarzalnymi jego budowlami: Domem Kultury, biblioteką czy dworcem autobusowym. (m.j.)

Jeden z uczestników wyprawy, artystyczna dusza naszego Towarzystwa, poeta, był pod takim wrażeniem uroku Makó, że błysnął talentem i stworzył dwuwiersz:
„Myślę sobie, idąc w Makó brzegiem Maruszy,
kogo rzeka nie wzruszyła to cebula wzruszy.” (k.s.)

Uczestnicy wycieczki na południe Węgier mieli także możliwość zapoznania się z niezwykłymi miejscami oddalonymi o nieco ponad 20 km od Makó. Najpierw dziewiczymi terenami obok samego pogranicza węgiersko-rumuńskiego poruszali się widowiskową drogą, podglądając z bliska fascynujący świat natury. Później dotarli na sam trójstyk granic Węgier, Rumunii i Serbii umiejscowiony w pobliżu przejścia granicznego Kübekháza – Rabe pomiędzy Węgrami i Serbią. Można było podziwiać widoczne w oddali zabudowania najbliższej wioski rumuńskiej Beba Veche. Kto wie – być może odwiedzanie następnych węgierskich trójstyków granic stanie się tradycją naszych kolejnych wojaży na Węgry… (m.k.)

Zapewne nie jest to ostatni wyjazd Członków TTPW na Węgry w tym roku. Jest jeszcze tyle pięknych, zasługujących na odwiedzenie miejsc w tym kraju, w którym ludzie są do nas Polaków niezwykle przyjaźnie nastawieni. Szczególną radość obu stronom sprawia możliwość porozumienia się z Węgrami w ich ojczystym języku. (kk)